Burzliwe spotkanie rodziców uczniów z nowotarskiej "szóstki"

NOWY TARG. Według zapowiedzi inicjatorów, to miało być spotkanie kilkunastu osób, które chcą powołać stowarzyszenie wspierające SP nr 6. Tymczasem i pomysłodawcy, i dyrektor szkoły - powielili informację, iż zanosi się na swoisty przewrót mający na celu "przejęcie placówki".
Na spotkanie w jednej z restauracji, na które zaproszony został m. in. burmistrz Grzegorz Watycha - przyszli także zaniepokojeni rodzice. Zebranie rozpoczęło się od wzajemnej nieufności i rodziców, i nauczycieli. - Dlaczego spotkanie nie jest organizowane w szkole? Dlaczego dowiadujemy się o tym nieoficjalnie? Dlaczego nic nam nikt nie powiedział? - pytali zdenerwowani rodzice.

Szkoła przejęta przez stowarzyszenie?

- Nie mam FB, pocztą pantoflową dowiedziałam się o tym spotkaniu. Na Jarmarku Podhalańskim spotkałam wiceprzewodniczącą Rady Rodziców, którą zapytałam o co chodzi. Powiedziała mi, że chodzi o odwołanie dyrektora. Polaczkowa powiedziała mi, że powstaje stowarzyszenie, które chce przejąć szkołę - mówiła pani Agnieszka.

- To nieprawda - protestowała Anna Polaczek. - Jest konflikt z z dyrektorem, ale on zaczął się po spotkaniu Rady Rodziców z gronem pedagogicznym i dyrektorem. Nie mówiłam, że stowarzyszenie chce przejąć szkołę - zapewniała członkini Rady Rodziców.

- Też słyszałem, że stowarzyszenie chce przejąć prowadzenie szkoły. Nie zgadzam się na takie posunięcie. Dotarły też do mnie informacje, że ponoć w Urzędzie Miasta są już przygotowane odprawy dla nauczycieli - dodał jeden z ojców.

"Szkoła mogłaby funkcjonować lepiej"

Sytuację próbował wyjaśnić Maciej Kuliński. - Zawiązała się grupa 12 osób, rodziców którzy chcą coś dla szkoły zrobić. Pierwszym impulsem było zwolnienie z pracy pani Sylwii Sawickiej. Nie zgadzamy się na jej odejście. Rodzice zaprotestowali, podpisaliśmy petycję i już na drugi dzień rano byliśmy pod gabinetem dyrektora. Przy rozmowach z innymi rodzicami wniknęło, że dobrze by było, wspomóc szkołę, by ją wzbogacić pod wieloma względami, wesprzeć. Dwa tygodnie temu odbyło się pierwsze spotkanie i wtedy powstała myśl, by powołać stowarzyszenie rodziców z osobowością prawną, które będzie się mogło starać o granty, pisać projekty. Dziś mieliśmy się zastanowić nad kształtem statutu. Ale poszła w świat informacja, że chcemy przejąć szkołę, że Polaczkowa chce zostać dyrektorem... a to nie jest tak - tłumaczył.

- Uważam, że szkoła mogłaby funkcjonować lepiej. Myślimy, że może stowarzyszenie zmobilizowałoby dyrektora do działania, bo w tej szkole nic nie ma dla dzieci. Nasze dzieci jako jedyne nie chodzą na ślizgawkę, na basen, nie jeżdżą na "zieloną szkołę" - wymieniał jeden z inicjatorów powołania stowarzyszenia. - A miejsca w świetlicy? To dyrektor wyznacza, które dziecko może skorzystać ze świetlicy - wtórowała mu kolejna niezadowolona rodzicielka.

- Nadal nie rozumiem, czemu nie ogłoszono oficjalnie, że jest takie spotkanie? Czemu nie odbywa się ono na terenie szkoły? To przecież są ważne sprawy szkolne. Moje dziecko idzie teraz do II klasy i niepokoi mnie to, że mówi się o tak dużych zmianach, a ja nic o tym nie wiem. Dowiaduję się, że ktoś chce odwołać dyrektora, że będzie jakiś przewrót - denerwowała się jedna z matek.

Przyznała jej rację Anna Dziatkowicz: - Zaczekajmy do rozpoczęcia roku szkolnego. Spotkanie tak ważne dla szkoły powinno odbyć się w szkole. Wybierzmy Radę Rodziców i spotkajmy się, by to rozwiązać we własnym gronie - apelowała nauczycielka.

"Rada Rodziców chce rozwalić szkołę"

Jako jedno ze źródeł informacji o "przewrocie" wskazano mejla rozesłanego przez dyrektora szkoły Witolda Zapiórkowskiego do rodziców. - To mejl z informacją, że Rada Rodziców chce rozwalić szkołę - mówiła przedstawicielka RR.

W liście z 24 sierpnia br. dyrektor napisał m. in. o "niepokojących sygnałach w działaniu prezydium Rady Rodziców", "o działaniach na szkodę szkoły" i że "chodzi prawdopodobnie przejęcie szkoły".

Zaskoczenia temperaturą dyskusji nie krył burmistrz. - Miało to być spotkanie innego typu. To zwykła procedura: zbiera się minimum 15 osób i zakłada legalne stowarzyszenie. W wąskim gronie omawiane są cele i ustala się statut, a dopiero potem powiadamia się szerokie grono o tym, że takie stowarzyszenie powstało - mówił Grzegorz Watycha. Jak dodał burmistrz, wie o "niezadowoleniu rodziców i złych relacjach z dyrektorem szkoły". - Kuratorium prowadzi swoje postępowanie. Nie będę ukrywał, że mamy skargi i od wiosny zajmujemy się Szkołą Podstawową nr 6 na poziomie skarg.

"To jakiś sąd kapturowy"

Mimo padających co rusz zapewnień, że w całej sprawie nie chodzi o dyrektora, to jednak każdy poruszany wątek i tak kończył się na osobie Witolda Zapiórkowskiego. Po kolejnej takiej deklaracji, radny Leszek Pustówka zapytał: "Mam rozumieć, że dyrektor jest w porządku w tej szkole, tak?". W odpowiedzi usłyszał szereg: "nie, nie nie".

Zarzuty dotyczyły przede wszystkim wydarzenia sprzed kilku miesięcy, kiedy to dyrektor miał uderzyć ucznia. Rodzice wyznali, że "dyrektor ich straszy i nasyła na nich prokuraturę". Potwierdziła to przedstawicielka Rady Rodziców: - Rodzice zgłaszali nam problemy z dyrektorem. Chodzi o uderzenie ucznia. Pan dyrektor przyznał się do tego. Zapytany powiedział: "tak, palnąłem go". Teraz są groźby i pogróżki pod adresem rodziców. Wiemy, że sprawa poszła do Kuratorium i została umorzona.

- Urząd Miasta otrzymał odpowiedź z Kuratorium - przyznał burmistrz. - sprawa jest zamknięta. Napisano, że był to jedynie incydent. Wiemy, że inny nauczyciel także ma postępowanie dyscyplinarne - dodał G. Watycha. Wspomniane postępowanie, jak mówili rodzice - dotyczy przypadku "szarpania ucznia".

- To jakiś sąd kapturowy. Trzeba to powiedzieć dyrektorowi w twarz, a nie tutaj - protestował rodzic. - Otrzymał zaproszenie, wiedział o spotkaniu, ale go nie ma - ripostowała jedna z matek.

Kilkakrotnie padło pytanie: jak można odwołać dyrektora. - Celem nie jest podjęcie ostatecznych kroków, tylko dążenie do naprawy sytuacji - mówił burmistrz. - Z mojej rozmowy z dyrektorem wynikało, że będą próby budowania, czy odbudowania zaufania, a teraz widzę tego mejla... i widzę, że jakoś jest inaczej - podsumował.

Zwolniona kilka tygodni temu z pracy nauczycielka (jej zwolnienie wskazano jako jeden z przykładów złych decyzji dyrektora) poprosiła, by jej "nie wplątywać w konflikt rodziców z dyrektorem". - Ja swoje sprawy z moim pracodawcą załatwię sama. Dziękuję za wsparcie, ale proszę to zostawić mnie - apelowała Sylwia Sawicka.

Nie wszystko jest złe

Rodzice nie byli także zgodni w ocenie samej szkoły. Jedna z mam mówiła, że ma porównanie z innymi nowotarskimi szkołami podstawowymi, bo tylko jedno z jej dzieci chodzi do "6". - Ta szkoła niczego nie oferuje, żadnych zajęć dodatkowych. Pytają mnie: po co ty dałaś dziecko do "6", i ja się sama zastanawiam, czy to był dobry krok - mówiła.

Inna matka z kolei broniła szkoły mówiąc, że mała szkoła ma swoje plusy. - To kameralność, dziecko nie jest postawione z boku. Poza tym porównywanie "11", "2", czy "5" z naszą "6" to nieporozumienie. To są zupełnie inne placówki, nie można ich porównywać - tłumaczyła.

- Po to tu jesteśmy żeby działać dla dobra szkoły, dla dobra dzieci - zarzekali się na koniec spotkania inicjatorzy utworzenia stowarzyszenia. - Nie mamy nic przeciwko stowarzyszeniu, jeśli tylko nie chcecie rozwalić szkoły - odpowiedzieli rodzice.

Kolejne spotkanie ma odbyć się 10 września, tym razem w szkole.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 28.08.2015 22:39