Posłanka Anna Paluch odpowiada NAS: "Ten list budzi spore rozczarowanie"

NOWY TARG. Anna Paluch odniosła się dziś do listu otwartego, jaki wystosował do niej Nowotarski Alarm Smogowy. Parlamentarzystka proponuje członkom NAS, by zaniechali "krzyków, które szkodzą uzdrowisku". Poseł apelowała, by nie epatować opinii publicznej informacjami, które krzywdzą ludzi.
W ubiegłym tygodniu Nowotarski Alarm Smogowy napisał do posłanki PiS list otwarty, w którym zarzucono jej m. in., iż "zaniedbując temat powietrza - wyrządza krzywdę mieszkańcom i ich dzieciom", że jeśli ona sama nie na odpowiednich kompetencji "powinna zaprosić do współpracy fachowców z doświadczeniem w dziedzinie ochrony powietrza". NAS ostro zareagował na słowa posłanki o tym, że przekroczenia norm zanieczyszczenia w naszym regionie nie są tak duże, jak w aglomeracjach miejskich. W liście napisano, iż oczekuje się on posłanki "odważnych decyzji i przedstawienia sensownych rozwiązań".

- Ten list budzi spore rozczarowanie - mówiła dziś poseł Paluch. Odniosła się do kilku fragmentów pisma.

Przypomniała, że dwa tygodnie temu odbyło się w Rabce-Zdroju posiedzenie wyjazdowe sejmowej komisji ochrony środowiska, a w ubiegłym tygodniu w zakopiańskiej "Księżówce" zorganizowana została konferencja NFOŚ. - Była to jedna z szesnastu tego rodzaju konferencji zorganizowanych we wszystkich województwach. Na Podhalu przedstawiciele NFOŚ byli po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Była to okazja, żeby przedstawić programy przygotowane przez fundusz, pokazać, że NFOŚ jest otwarty na beneficjentów i szeroko informuje o środkach, jakie są do dyspozycji - mówiła. Jak dodała, na zadania z zakresu ochrony powietrza, wody, wsparcia programowego ekologicznych, odnawialnych źródeł energii oraz na działania innowacyjne - jest ponad 5 miliardów złotych.

Komentując zarzut o braku fachowców, zaznaczyła, że w obu konferencjach uczestniczyli sami fachowcy.

Nie wycofała się ze swoich słów. Powtórzyła, że przekroczenia zanieczyszczeń na naszym terenie jest mniejsze, niż w aglomeracjach miejskich. - Stężenie pyłów zawieszonych z roku na rok maleje. Utrzymuje się pozytywny, spadkowy trend. Ilość stref, w których były od lat notowane przekroczenia zanieczyszczeń, zmniejszyła się w przypadku PM10 z 8 tys. 600 km kwadratowych do tysiąca 118 km kwadratowych. Każdy oczekuje, że w uzdrowiskach te wskaźniki będę inne, jeszcze mniejsze, ale ten krzyk podnoszony przez takie organizacje jak NAS - ma działanie antyreklamowe. Powoduje, że mniej osób tu przyjedzie. I to jest oczywista oczywistość, że jeśli dana miejscowość utrzymuje się z gości, a oni przestaną przyjeżdżać, to ludzie zostaną pozbawieni dochodów i nie będzie ich stać na zainwestowanie w rozwiązanie problemu. Taka zła opinia jest od jakiegoś czasu "wyrabiana" Rabce. Powinniśmy się uczyć od naszych sąsiadów rozsądku. Niemcy są na 6. miejscu jeśli chodzi o emisję dwutlenku węgla, ale oni o tym nie krzyczą. Polska jest drugiej "dziesiątce" krajów, ale my krzyczymy i sami sobie robimy krzywdę - mówiła Anna Paluch. Poseł apelowała, by nie epatować opinii publicznej informacjami, które szkodzą ludziom.

- Dlaczego NAS nie bił na alarm gdy poprzedni rząd dotował elektrownie wiatrowe, które wytwarzają energię niestabilną? Przecież to może doprowadzić do awarii całego systemu grzewczego w kraju. Dlaczego nie było protestów, gdy dawniej NFOŚ dotował kwotą 200 mln zł EDF (chodzi o Électricité de France – francuskie przedsiębiorstwo zajmujące się dostarczaniem energii elektrycznej - przyp. red.). Czemu wtedy nie krzyczano? Im dawano dotację. Nie pożyczki, ale dotacje, a nie starczało pieniędzy dla gmin - argumentowała i dodała, że przed samorządami stoją konkretne zadania, a jednym z nich są gminne monitoringi.

Zapytana o wystosowany dwa dni temu przez nowotarskich radnych apel do rządu o obniżenie podatku akcyzowego na nośniki energii, odparła, że tekstu apelu nie zna, ale "na pewno posłowie pochylą się nad problemem". - Do samorządów należy przede wszystkim egzekwowanie od mieszkańców, by nie palili śmieci - odparła.

Delikatnie skrytykowała decyzję nowotarskich władz o likwidacji Straży Miejskiej. - Takie decyzje nastawione na przypodobanie się grupie wyborców nie zawsze skutkują dobrze dla całej społeczności. Czasem trzeba podjąć niepopularne decyzje i być gotowym na poświęcenia - dodała. Jak wyjaśniła owym poświęceniem jest groźba, iż autorzy koniecznej, ale niepopularnej decyzji nie dostaną po raz drugi poparcia i nie będą wybrani do samorządu.

Na pytanie, czy odpowie Nowotarskiemu Alarmowi Smogowemu na ich list w innej formie, niż konferencja prasowa z dziennikarzami - odparła, że nie ma takiego zamiaru. Także dlatego, że nie wie kim są członkowie tej organizacji. - Znam tylko jedno nazwisko. Aneta Seidler to jedyna osoba, która przedstawia się jako NAS - podsumowała poseł Anna Paluch.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 29.03.2017 22:09