Wojciech Szatkowski: Głos w sprawie Józefa Oppenheima

Zakopiański historyk Wojciech Szatkowski nadesłał do naszej Redakcji tekst dotyczący Józefa Oppenheima. Jest to reakcja na artykuł jaki ukazał się w jednej z gazet ogólnopolskich. To także sprostowanie informacji tam zawartych. Ponieważ gazeta nie zgodziła się go opublikować, zdecydowaliśmy się go Czytelnikom przedstawić.

Sprostowanie do tekstu Pawła Smoleńskiego i Bartłomieja Kurasia

„Kto przyszedł zastrzelić Oppenheima” z Gazety Wyborczej z dnia 30 kwietnia 2009 r.

W „Gazecie na majówkę”, w dniu 30 kwietnia br. ukazał się tekst dziennikarzy „Gazety Wyborczej” Pawła Smoleńskiego i Bartłomieja Kurasia pod tytułem „Kto przyszedł zastrzelić Oppenheima”, poświęcony postaci Józefa Oppenheima (1887-1946) – kierownika TOPR w latach 1914-1939, znanego narciarza, fotografika i taternika. Niestety ilość przekłamań, niedomówień, a co gorsza błędów merytorycznych i zwykłej nierzetelności dziennikarskiej, jest w tym tekście tak duża - zdecydowanie przekraczając przyjęte normy - że zmusza mnie to do odpowiedzi, którą ograniczam, jako historyk, tylko do wskazania najważniejszych pomyłek autorów tego artykułu. Tekst ten piszę także jako jeden z głównych pomysłodawców i organizatorów zawodów w ski-alpinizmie im. Józefa Oppenheima i działacz klubu SN PTT, w którym pracował Opcio w latach międzywojennych.

Uwaga moim zdaniem najważniejsza. Sama konstrukcja tekstu, chodzi mi konkretnie o położenie akcentu na to, kim faktycznie był Józef Oppenheim i co robił w Zakopanem, jest w wydaniu Smoleńskiego i Kurasia całkowicie fałszywa i nie do przyjęcia. Oppenheim był przede wszystkim, jak wynika ze źródeł i dokumentów, człowiekiem Gór w pełni tego słowa znaczeniu, a dopiero potem jak chcą autorzy: „znakomitym fotografikiem, wytrawnym brydżystą, kobieciarzem, bywalcem salonów i kawiarni, duszą towarzystwa”. Oczywiście Opcio nie stronił od uciech życia, ale przede wszystkim był powiązany z Tatrami i Pogotowiem – to były jego dwie główne pasje. Autorzy niestety nie wspominają niemal wcale, albo bardzo pobieżnie, o działalności Opcia jako taternika i jego zimowych przejściach w Tatrach, a dokonał on ponad 20 pierwszych wejść zimowych i letnich np. na Kozią Przełęcz, Niżnie Rysy, Młynarza i wiele innych. Dokonał także wielu zjazdów narciarskich z trudnych tatrzańskich szczytów i przełęczy, podczas słynnych „wyryp narciarskich”. Wreszcie w 1936 r. Oppenheim wydał przewodnik narciarski po Tatrach Polskich (wydany przez Polski Związek Narciarski) – najlepszy dotąd, jak sądzą fachowcy w tej dziedzinie, przewodnik narciarski po naszych najwyższych górach. Ponadto z tekstu nie dowiemy się nic o działalności Oppenheima w klubie SN PTT (był tam przez lata skarbnikiem), w Polskim Związku Narciarskim (był sędzią na zawodach FIS w 1929 i 1939 r.), czy w zakopiańskim Klubie Wysokogórskim i bardzo niewiele o jego fotograficznych pasjach.

Patrząc na źródła, których jest do tego tematu całkiem sporo, warto zauważyć, że autorzy tekstu niewiele z nich spożytkowali. Są nimi bowiem tylko opowieści znanego ratownika TOPR i literata Michała Jagiełły (te przynajmniej są ozdobą tekstu, chyba jedyną) i jakieś niesłychanie mgliste domniemania autorów i niedopowiedzenia, za to w sensacyjnym tonie, w sprawach życia Oppenheima, od których aż roi się w tekście. Balansują one na pograniczu taniej sensacji i właściwie nic nie wnoszą do życiorysu Opcia – więcej – nawet zaciemniają znany z literatury obraz tej postaci. Autorzy w ogóle nie skorzystali z dokumentów archiwalnych dotyczących postaci Oppenheima, znajdujących się w zbiorach archiwum Muzeum Tatrzańskiego im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, w zbiorach biblioteki Zofii i Witolda Henryka Paryskich (Ośrodka Edukacji Tatrzańskiej Tatrzańskiego Parku Narodowego w Zakopanem) oraz z literatury dotyczącej tej postaci np. Rafał Malczewski „Pępek świata”, „W stronę Pysznej” i innych publikacji, co jest znacznym zaniedbaniem z ich strony. Gdyby ich użyli to wtedy mniej byłoby niedopowiedzeń, a więcej znanych faktów z życia Opcia. Dlatego bazując na takim materiale Smoleński i Kuraś stworzyli to, co stworzyli.

W początkowym fragmencie tekstu, dotyczącym zabójstwa Józefa Oppenheima w dniu 28 stycznia 1946 r. w jego domu na Krzeptówkach, autorzy wykorzystali, co widać, opis śmierci Opcia zawarty w książce „W stronę Pysznej”, autorstwa Stanisława Zielińskiego i Wandy Gentil-Tippenhauer (I wydanie, Warszawa 1961), ale ani słowem o tej książce nie wspominają, nie powołując się na ustalenia jej autorów, co nie jest w porządku. W dalszej części tekstu piszą, że „Powiadano, że zrazu tylko psy poznały się na Oppenheimie... Potem pokochały go kobiety”. To kolejny fragment, pochodzący wprost z „W stronę Pysznej”. Teksty te podają Smoleński i Kuraś jako swoje, a jest to zawłaszczenie czyjegoś tekstu, bez podania źródła, co jak wiadomo nie jest zgodne z przyjętymi zasadami korzystania ze źródeł i czyichś opracowań. W dodatku tutaj znajdujemy kolejny błąd merytoryczny, gdyż piszą, że Ruda Wanda (czyli znana w Zakopanem Wanda Gentil-Tippenhauer-Widigierowa) swoim ciałem zasłoniła Oppenheima, gdy jeden z napastników oddał strzał. Gdyby tak było, Ruda Wanda zginęła by na miejscu, gdyż ten pierwszy strzał okazał się śmiertelny, a żyłby Oppenheim. Akurat faktycznie było na odwrót, gdyż, jak podają autorzy „W stronę Pysznej” na miejscu zginął Oppenheim, a Ruda została ranna w głowę i dość długo leżała nieprzytomna na podłodze domu. Wykorzystując więc opis śmierci Opcia Smoleński i Kuraś przeinaczyli nie po raz pierwszy i ostatni fakty, dokładnie przecież podane i szczegółowo opisane w „W stronę Pysznej”, dokonując kolejnych pomyłek i przekłamań w opisie zdarzeń z dnia 28 stycznia 1946 r.

Błędy są w zakresie ustalenia daty pierwszej wyprawy ratowniczej Józefa Oppenheima. Cytuję: „w 1912 r. składa (Oppenheim – przyp. W.S) przysięgę ratownika TOPR... Pierwsza wyprawa – po ciało Klimka Bachledy legendarnego przewodnika, który zginął na Jaworowym Szczycie”. Nieprawdą jest, że pierwszą wyprawą Oppenheima jako ratownika TOPR była wyprawa po Bachledę, gdyż ta miała miejsce w sierpniu 1910 r., a więc dwa lata wcześniej, kiedy Oppenheim jeszcze nie był ratownikiem TOPR i nie mógł brać w niej udziału. Pierwsza wyprawa ratownicza Oppenheima, zgodnie z księgą wypraw z archiwum TOPR, miała miejsce w dniu 14 kwietnia 1912 r. na Halę Goryczkową. Nieprawdą jest dalej w tej części tekstu, że Klemens Bachleda zginął na Jaworowym Szczycie, gdyż zginął na Małym Jaworowym Szczycie. Są to dwa różne szczyty Tatr Wysokich (Jaworowy i Mały Jaworowy). Autorzy artykułu piszą dalej, że „nie musiał (Bachleda) zginąć”. Bachleda poświęcił się ratując w ścianie taternika, ale każdy z ratowników Pogotowia idąc na wyprawę ryzykuje życiem, on (Bachleda) też wiedział o tym, czym ryzykuje. Jako odważny człowiek Klimek podjął ryzyko. Gdy Zaruski zawrócił Pogotowie ze ściany Małego Jaworowego (nie Jaworowego, jak chcą autorzy), Bachleda chciał za wszelką cenę ratować rannego taternika, ale znalazł śmierć w lawinie skalnej, która zeszła żlebem. Pisanie, że nie musiał zginąć nie za bardzo wiem, co ma sugerować? Są to puste frazesy.

Sprawa motocykla marki Harley. Smoleński i Kuraś piszą „Miał wspaniałego harleya. Skąd taki motor? Miał i już”. Gdyby autorzy tekstu chociaż trochę znali literaturę dotyczącą Zakopanego tamtego okresu, to wiedzieliby o książce „Pępek świata” Rafała Malczewskiego, który we wspomnieniu o Józefie Oppenheimie, dokładnie pisze o okolicznościach w jakich Opcio zakupił mocno już zdezelowanego harleya-davidsona, na którym zresztą podwoził w góry ratowników TOPR podczas wypraw w Tatrach. Wystarczyło sięgnąć po to źródło, a nie zaciemniać obrazu postaci dosyć dziecinnie i jednak naiwnie brzmiącymi pytaniami jak: skąd ten motor? Są to bowiem fakty powszechnie znane.

Kolejne dwa błędy w jednym zdaniu. Cytuję „Prowadził dom turystyczny AZS na Łukaszówce, zwany Gospodą Włóczęgów”. W Zakopanem są Łukaszówki (nie zaś na Łukaszówce, jak piszą błędnie Smoleński i Kuraś), a Gospoda Włóczęgów znajdowała się na Antałówce, a nie na Łukaszówkach. Są to dwa różne miejsce na mapie Zakopanego. Oppenheim prowadził na Łukaszówkach niewielkie schronisko AZS, gdzie wspólnie z niejakim Siermontowskim zasłynął z gotowania bigosu, który był nieodłącznym składnikiem diety podczas wypraw narciarskich. Dodam, że „Gospoda Włóczęgów” działała w Zakopanem w latach 1924-1936, w związku z czym nie mógł w niej mieszkać Lenin – to kolejna pomyłka autorów.

Następne błędy merytoryczne dotyczą pogrzebu Opcia, autorzy piszą: „Na pogrzeb przyszła ledwie garstka ludzi (to prawda, ale dalej czytamy). Żadnego ratownika” – jest to kolejna nieprawda. Nad grobem przyjaciela, w imieniu Pogotowia TOPR, ratowników, narciarzy i ludzi gór, przemawiał Kazimierz Schiele, znany producent nart, taternik i narciarz, sam ratownik Pogotowia TOPR i uczestnik wypraw ratunkowych. Jest to opisane w literaturze.

Nazwiska zabójców Oppenheima są znane, nie znane są tylko do końca motywy ich zbrodni. Przy opisie zabójców kolejny błąd merytoryczny. „Drugi (z zabójców – przyp. W.S) miał zginąć w Starej Robocie, podczas starcia oddziałów „Ognia” z KBW”. Faktycznie zabójca Opcia zginął podczas starcia oddziału „Ognia” z KBW w willi „Śmiechówka” w Kościelisku, ale nie w Dolinie Starorobociańskiej (nie Starej Robocie - jak piszą autorzy).

Sprawa objęcia stanowiska naczelnika TOPR przez Oppenheima też jest mylnie przedstawiona w artykule, albo niedopowiedziana do końca. Autorzy sugerują, że nie wiadomo dlaczego Zaruski wybrał właśnie Oppenheima na swojego następcę. Tymczasem w połowie lat 90-tych przeprowadziłem wywiad z Witoldem H. Paryskim, autorem „Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej” i zapytałem go dlaczego w 1914 r. Zaruski wybrał Opcia? Odpowiedź była krótka: a kogo miał wybrać: Zaruski, Bednarski, Zdyb, większość górali z TOPR poszła na wojnę. W Zakopanem pozostał Opcio, który miał gdzieś tę całą wojnę światową. Ponadto Zaruski znał charakter Oppenheima, a zwłaszcza jego oddanie dla Pogotowia.

Kolejne błędy znajdują się w tych fragmentach tekstu, gdzie występują fragmenty pisane gwarą góralską, np. (...) i dlo wos, i dlo nas” - powinno być „i dlo wos, i dlo nos”, ale i inne. Autorzy powinni zadbać o to, by korekty gwarowej dokonał specjalista od gwary podhalańskiej, ale tego nie zrobili, co spowodowało kolejne błędy. Skoro już używają gwary to powinna być ona poprawna.

Co do pamięci o Józefie Oppenheimie to autorzy piszą także o tym, że „Grupę Tatrzańską GOPR nazwano imieniem Józefa Oppenheima. Dostał pośmiertnie jakiś krzyż. lecz konia z rzędem temu, kto wiedział, że zakopiański GOPR miał takiego patrona”. Jest to nieprawda. Na Kasprowym Wierchu na budynku kolejki linowej przez lata wisiała tablica z napisem „Grupa Tatrzańska GOPR im. Józefa Oppenheima”. Co do pamięci o Oppenheimie, to od 10 lat organizowane są przez klub SN PTT 1907 Zakopane zawody w ski-alpinizmie im. Józefa Oppenheima. W 1996 r. w 50-rocznicę śmierci Muzeum Tatrzańskie zorganizowało wystawę „Narciarskim śladem Józefa Oppenheima”. W bieżącym roku nagrobek Opcia na Nowym Cmentarzu w Zakopanem, dzięki wsparciu i funduszom Pogotowia TOPR (głównie z inicjatywy Naczelnika Jana Krzysztofa) zostanie odnowiony. Dlaczego pisząc o pamięci o tej postaci autorzy tekstu nie podają tych informacji? Odpowiedź jest bardzo prosta: bo o nich nic nie wiedzą.

Ostatnia uwaga, już nie merytoryczna, ale konwencjonalna, związana z dobrymi manierami. W tekście autorzy użyli fotografii Oppenheima na motocyklu harley-davidson z „koszem” z lat 30-tych (z Zofią Krzeptowską „Kapuchą” w „koszu”), ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem (zdjęcie zostało podarowane do zbiorów Muzeum przez Panią Zofię Fortecką), nawet nie dziękując, co jest w zwyczaju, za jej otrzymanie. Rozumiem więc, że dziennikarze „Gazety” nie mają w zwyczaju podziękowania w tekście za możliwość opublikowania fotografii.

Ostatni akapit tekstu i wzmianka o tym, że rzekomo Oppenheim, według jednej z zasłyszanych opowieści, był ponoć „sanacyjnym pułkownikiem” też należy czym prędzej między bajki włożyć. Dużo się bowiem o tej postaci mówiło w Zakopanem, akurat ten wersji nigdy nie słyszałem. Brzmi to raczej jak fantastyczno-naukowa opowieść, a nie fakt historyczny.

Reasumując tekst Smoleńskiego i Kurasia jest niezwykle płytkim, pełnym błędów i napisanym bez pomysłu wyobrażeniem o postaci Józefa Oppenheima, której autorom - tak mi się wydaje - nie udało się prawdziwie oddać. Szkoda tak zasłużonej dla Zakopanego i turystyki postaci, jaką był Oppenheim, by podobne „teksty” były publikowane, gdyż zaciemniają one obraz historii i prawdziwych dokonań tego człowieka. I chociaż coraz mniej jest ludzi, którzy na pytanie: - pamiętasz Józefa Oppenheima i jego czasy? mogą odpowiedzieć twierdząco: - tak, pamiętam, to wcale to nie znaczy, by bezkarnie publikować podobne, nazwijmy to po imieniu – „knoty”. Tak bowiem tekst Smoleńskiego i Kurasia oceniła większość zakopiańczyków, ludzi gór, ratowników TOPR, z którymi na ten temat rozmawiałem i tak sam nisko go oceniam. Moje sprostowanie nie zostało wydrukowane w „Gazecie Wyborczej”. Pozostaje więc życzenie, aby jak najmniej podobnych tekstów było drukowanych. Bo czemu służą? Prawdzie z pewnością nie.

Wojciech Szatkowski
Zakopane

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 09.05.2009 16:06