Droga Niwa - Grel z kłopotami. Inwestycja bez pozwolenia na budowę, ale z pozwoleniem na użytkowanie (aktualizacja)

NOWY TARG. Oddana do użytku w grudniu ub.r., warta 10 mln zł inwestycja - przez ostatni rok naznaczona była serią błędnych decyzji administracyjnych, odwołań i sporów. Za kilka dni jeden z wątków - znów trafi do sądu.
Kwestie własnościowe bywają zagmatwane, ale przykład działek, po których poprowadzono budowę drogi Niwa - Grel pokazuje, iż tego rodzaju sprawy mogą się poplątać wyjątkowo mocno.

W latach 90-tych ub. wieku podjęta została decyzja o komunalizacji terenów. Prawo do dysponowania działkami przejęło Miasto Gmina Nowy Targ. Na kanwie tych decyzji - 20 lat późnej Starostwo Powiatowe w Nowym Targu wydało decyzje o pozwoleniu na budowę drogi. W tym czasie właściciele jednej z działek odkryli, że komunalizacja przeprowadzona została z naruszeniem prawa. Ruszyła procedura odwoławcza. I tu sprawa inwestycji zaczęła biec dwutorowo - Urząd Miasta rozpoczął starania o zgodę na budowę drogi, a mieszkańcy - o zwrot ziemi i poprawę zapisów w księgach wieczystych.

W czerwcu 2018 roku starosta wydał zezwolenie na budowę drogi. Od tej decyzji odwołały się strony postępowania. Po przeprowadzeniu postępowania odwoławczego, 31 stycznia 2019 roku wojewoda uchylił decyzję starosty i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Jak mówi sekretarz powiatu Bartłomiej Garbacz, wojewoda uchylił decyzję starostwa, bowiem w dokumentach pojawiły się uchybienia, które "dla realizacji inwestycji nie miały znaczenia". Były to błędy m. in. w opisach mapy. Szybko podjęta została nowa decyzja, której nadano rygor natychmiastowej wykonalności. Projektant błędy poprawił, ale nie wszystkie. Więc znów wpłynęło odwołanie i znów decyzja starosty została uchylona i przekazana do ponownego rozpatrzenia. Jednak wojewoda nie uchylił rygoru natychmiastowej wykonalności, co oznaczało, że burmistrz - wtedy w świetle prawa właściciel terenu - mógł inwestycję realizować.

W grudniu 2019 roku MSWiA rozpatrzyło wniosek państwa Nyczów i stwierdziło, że decyzja wojewody z 2008 r., stwierdzająca, iż "w maju 1990 r. Gmina Miasto Nowy Targ nabyła nieodpłatne prawo własności nieruchomości" - jest nieważna, ponieważ działka została skomunalizowana z naruszeniem prawa.

Wbrew podanym przez nas wcześniej informacjom, Urząd Miasta doszedł jednak do kompromisu z właścicielami gruntów. Po kilku spotkaniach, w lipcu 2019 roku podpisane zostało porozumienie dotyczące fragmentu spornej działki. Odwołanie zostało jednak podtrzymane. - Żeby było jasne: nie jesteśmy ani przeciwko drodze, ani przeciwko miastu. Gdybyśmy byli przeciwko, to ta droga by w ogóle nie powstała - zastrzega Krzysztof Nycz. Nowotarżanin nie ukrywa, że ma żal do władz Miasta o to, że urzędnicy zlekceważyli zaistniały problem.

Wracając do budowy drogi - po skorygowaniu wniosku, starosta nowotarski 21 marca 2019 r. ponownie wydał decyzję o zezwoleniu na budowę. Państwo Nyczowie, jako współwłaściciele działek, po których droga została poprowadzona - wnieśli odwołanie.

Burmistrz Nowego Targu w sierpniu 2019 r. skierował pismo do Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego o zakończenie postępowania odwoławczego. Do pisma dołączono porozumienie zawarte pomiędzy inwestorem, a odwołującym - dotyczące ugodowego rozwiązania sporu co do prawa własności działek. Jednak to porozumienie nie spowodowało wycofania odwołania przez skarżących.

Pod koniec 2019 r. wojewoda znowu uchylił decyzje starosty nowotarskiego o wydaniu zezwolenia na budowę drogi Niwa - Grel i przekazał sprawę organowi pierwszej instancji do ponownego rozpatrzenia. Kłopot w tym, że pewnych działań nie da się cofnąć - bo droga już powstała, więc skarżący działki nie odzyskają, ale mogą liczyć na odszkodowanie.

Co dalej? - Musimy sprawę raz jeszcze procedować i wydać kolejną decyzję o realizacji inwestycji drogowej - mówi przedstawiciel starostwa. - Ludzie czekają na odszkodowania, których wypłata została przyblokowana. Chcemy tę sprawę załatwić jak najszybciej - dodaje urzędnik.

- A my chcemy, żeby Urząd Miasta zaczął z nami rozmawiać. Od roku nikt do nas nie przyszedł i nie zaprosił do rozmowy. My nie chcemy kłopotów. Nie chcemy też pieniędzy, tylko równowartość tych kilku arów w nieużytkach. Teraz, gdy decyzja co do własności działki jest ostateczna i wszyscy wiedzą, że zabrano nam 6 arów tym bardziej liczyliśmy, że nie będziemy lekceważeni. Ale tak się nie stało. Za kilka dni wniesiona zostanie przez naszego pełnomocnika sprawa do sądu o połączenie działek - kiedyś bezprawnie podzielonych - i poprawę zapisów w księdze wieczystej, by nieruchomość figurowała pod jednym numerem - mówi jeden z właścicieli spornej działki.

Jeśli tak się stanie, to trzecia już decyzja starosty może dotyczyć nieistniejącej działki.

s/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 29.01.2020 18:08