Prezydent zaprasza górali do Warszawy. "Rozumiem desperację. Przez kilka godzin odbierałem telefony od właścicieli pensjonatów, hoteli, stacji narciarskich"

Prezydent Andrzej Duda przyznał, że w grudniu mocno interweniował w sprawie nie zamykania stoków narciarskich na Podhalu. - Zadzwoniłem do wicepremiera Gowina, mówiłem "zastanówcie się dwa razy" - mówi w programie "Sprawdzam" w TVN24. - Kiedy mi tłumaczono, dlaczego jednak podjęto decyzję o zamknięciu stoków, z przykrością, ale również uznałem te argumenty.
Podczas wywiadu udzielonego telewizji TVN24, prezydent Andrzej Duda odniósł się do trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się branża turystyczna na południu Polski, w tym na Podhalu.

- To dramatyczna sytuacja. W ogóle rozumiem desperację i stres ludzi, którzy obawiają się o swoją pracę, pensje, jak spłacą kredyt za mieszkanie, jak będzie wyglądało ich życie. Wielu ludzi martwi się choćby o swoich rodziców, seniorów. Mnóstwo jest stresu teraz i to się czuje w rozmowach - mówiła głowa państwa.

- Nie pochwalam otwierania restauracji czy stoków narciarskich wbrew przepisom, ale rozumiem desperację ludzi. Proszę tylko o solidarność i zrozumienie, że czynione jest wszystko, co jest możliwe, aby pomóc gdzie się da, zadośćuczynić - powiedział dodał, że jeżeli tylko przedsiębiorcy z południa Polski będą chcieli ze mną porozmawiać – zapraszam ich bardzo serdecznie do Pałacu".

Prezydent opowiedział, co robił, gdy w grudniu dowiedział się o konieczności zamknięcia stoków narciarskich.

- Przedsiębiorcy z południa do mnie dzwonili, przez kilka godzin odbierałem telefony od ludzi, którzy mnie znają, jak pan wie jestem z południa i znają mnie tam ludzie osobiście, właścicieli pensjonatów, hoteli, stacji narciarskich, a także ludzi, którzy po prostu chcieli jeździć na nartach, moich znajomych. Przerażeni, zdenerwowani, bardzo często wręcz wściekli, "jak to zamykanie, przecież to jest nonsens, głupota kompletna, ludzie, którzy używają stoków narciarskich, są przecież na świeżym powietrzu " – przytaczał prezydent.

- Więc zadzwoniłem i rzeczywiście skontaktowałem się z premierem Gowinem i powiedziałem: "słuchajcie, zastanówcie się dwa razy, przecież można wprowadzić pewne zasady korzystania ze stoków narciarskich". Oczywiście rozumiem, że restauracje trzeba zamknąć, dla mnie to jest jasne. Natomiast uważam, że można prowadzić sprzedaż jakiś posiłków na zewnątrz, jeżeli ktoś chce sobie zjeść posiłek na zewnątrz, to może go zjeść. (Trzeba - red.) wprowadzić zasady tak zwanego dystansu społecznego, także na wyciągach narciarskich, pilnować tych zasad i ludzie mogą tej rekreacji, tak bardzo im potrzebnej, jakiegoś ruchu, przyjemności, trochę mieć – mówił w programie. - Uważałem, że jest to moja naturalna reakcja, była ona odpowiedzią na apele, dosłownie mi się telefon grzał – zaznaczył.

- Interweniowałem i uważałem moją interwencję za logiczną. Później, kiedy mi tłumaczono, dlaczego jednak podjęto decyzję o zamknięciu stoków, z przykrością, ale również uznałem te argumenty. Niestety były mocne, zwłaszcza po tym, co działo się w tamtych dniach i jak się ludzie wtedy zachowywali – dodał.

Przypomnijmy, iż decyzją rządu, w związku z pandemią koronawirusa, wyciągi narciarskie zostały zamknięte 28 grudnia i będą nieczynne co najmniej do końca stycznia. O interwencję w sprawie wyciągów, ale też w sprawie otwarcia branży gastronomicznej i czy hotelowej, apelowali do prezydenta przedstawiciele Góralskiego Veta, Wolni Przedsiębiorcy, samorządy z Podhala czy Związek Podhalan.

Cały wywiad: TUTAJ

oprac. r/ TVN24, prezydent.pl

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 25.01.2021 10:38