NOWY TARG. - Dostałem wezwanie na policję i nie zapłaciłem mandatu za brak maseczki w miejscu pracy. Tu nie chodzi o 20 złotych, ale o zasady. Karzą mnie policjanci, którzy sami po komendzie chodzą bez maseczek - mówi przedsiębiorca prowadzący punkt handlowy w jednej z nowotarskich galerii.
Pod koniec kwietnia przedsiębiorca miał w sklepie kontrolę policji i sanepidu. - Siedziałem za ladą sam, od klientów oddzielała mnie pleksa. Nie miałem maseczki, ale byłem odizolowany. Gdy trzeba wyjść do klienta zawsze zakładam maseczkę. Wzięli mój dowód, spisali i powiedzieli, że będzie mandat. Nie chciałem zapłacić, tłumaczyłem, że przecież zachowuję zasady dystansu i bezpieczeństwa. Otrzymałem wezwanie na komendę. Tam patrzę, choć to tak samo miejsce pracy jak moje, policjanci chodzą po pokojach i korytarzach bez maseczek. Może bym i ten mandat zapłacił, ale powiedziałem, że przyjmę mandat, jak ci policjanci też go dostaną. To przecież czysta hipokryzja, że karzą mnie za brak maseczki ludzie, którzy sami nie chodzą w maseczkach w miejscu pracy. Tu nie chodzi o 20 zł, ale o zasady. I odmówiłem przyjęcia mandatu - mówi.
Czytelnik przekazał nam zdjęcia z komendy. Maseczkę, jak widać, ma jedynie pracownica, która przyjmuje interesantów. Pozostali funkcjonariusze ich nie mają. Czy powinni zostać ukarani mandatami za brak maseczek?