Ścieki garbarskie płyną do Dunajca

NOWY TARG. - To jest nowy zrzut, tego tu przedwczoraj nie było w takiej ilości. Zrobiono to, by popołudniowa bądź jutrzejsza ulewa spłukała wszystko. To działanie z premedytacją - nie kryje zdenerwowania Dariusz Latawiec. Dyrektor MZWiK pokazał nam dziś zlokalizowane przez jego pracowników źródło ścieków, które spływają do Czarnego Dunajca. Przerażające jest to, że są to ścieki z dużą zawartością chromu.
W rejonie dawnego NZPS, przy ul. Ludźmierskiej kanał odprowadzający wody opadowe zmienił się w cuchnący ściek. - Tu nie ma życia, tylko czarny gnój zawalony odpadami kuśnierskimi, włosiem - wskazuje dyrektor Miejskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji końcówkę kanalizacji burzowej odprowadzającej - w założeniu - wody opadowe do Czarnego Dunajca.


- Śmierdzi ściekami, chromem, cały strumień jest martwy, a zazwyczaj strumienie zarastają. To jest burzówka, powinno być czyściutko, powinny być rośliny, mech. Tu wszystko jest czarne, wszystko jest martwe - wskazuje Dariusz Latawiec.

W tym rejonie są co najmniej dwa zakłady zajmujące się obróbką skóry. MZWiK nie ma pewności kto jest trucicielem. Ponieważ kilka lat temu otwarty kanał został częściowo zabudowany - nie ma możliwości bezpośredniego sprawdzenia skąd ścieki płyną.

- Trafiliśmy na ten kanał jakiś czas temu. Nikogo za rękę nie złapaliśmy, ale monitoring tego terenu jasno pokazuje, że cyklicznie zdarzają się tu "zrzuty". Pobrane zostały przez nas próbki do badań. Wykazały one ogromne zawartości chromu. Powiadomiliśmy prokuraturę, WIOŚ i Wody Polskie oraz równolegle, Urząd Miasta. Badanie zlecono także akredytowanemu laboratorium. W studzience burzowej umieszczonej w drodze badania wykazały masę chromu, mamy więc pośrednią informację, kto może zanieczyszczać ten teren ściekami garbarskimi. To nie jest bezpośrednio nasz zakres działań, ale działamy na terenie miasta i przeraża nas takie trucie środowiska naturalnego, więc jeździmy tu często i przeprowadzamy kontrolę, żeby instytucja która zajmie procederem miała dowody, że to nie jest jakiś incydent, czy awaria, ale działanie z premedytacją. Tu cały idzie chrom do rzeki, z której ludzie poniżej ujmują wodę. Ta woda trafia do Zbiornika Czorsztyńskiego, gdzie badania także wykazują obecność ogromnych ilości chromu - alarmuje prezes Latawiec. I dodaje: - Istnieje w tym mieście kilka zakładów, które zachowują się jakby były bezkarne. Ma to, poniekąd, pewne uzasadnienie, bo trudno jest przeprowadzać kontrole takich zakładów przemysłowych. Ukrywają one skrupulatnie przed różnymi instytucjami przerób, potencjał produkcyjny, wszelkie zasoby, a nawet przepływy finansowe przed służbami skarbowymi. No, ale przecież muszą zaistnieć mechanizmy weryfikacji takich nieuczciwych, czy wręcz kryminalnych, praktyk.


W tym rejonie MZWiK miał już problem z zakładem garbarskim. Pracownicy wodociągów zauważyli, że odpady przemysłowe odprowadzane były do miejskiej kanalizacji. Znaleziono te miejsca i wszystkie zabezpieczono tak, że podrzucanie ścieków i odpadów stało się niemożliwe. Teraz ktoś odprowadza truciznę wprost do burzówki.

"Ktoś", bo nie ma jednoznacznej odpowiedzi "kto", a do otwartego cieku burzowego teoretycznie każdy może zrzucić ścieki. Stąd potrzeba dokładnej kontroli - i tu pole do działania ma prokuratura oraz inne instytucje kontrolne. Zgłoszone przestępstwo zostało potraktowane poważnie, Prokuratura Rejonowa wszczęła postępowanie. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska jeszcze nie zareagował. Sprawą zajął się powiadomiony o zanieczyszczeniu Urząd Miasta. Jak nam powiedziano w magistracie: "przeprowadzono wizję lokalną i wszczęto postępowanie".


Sprawy dotyczące trucicieli nie są ani proste, ani szybkie. Zapadł właśnie wyrok w sprawie nielegalnego odprowadzania ścieków przemysłowych przez zakład z Rogoźnika. Postępowanie trwało prawie 10 lat.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 20.05.2022 17:18