Podhalanie na marszu w Warszawie. Dlaczego pojechali? (zdjęcia)

Dwa autokary, zorganizowane przez Platformę Obywatelską - w sumie ok. 90 osób, ok. 200 - na marszu w Zakopanem, plus ci, którzy do Warszawy wybrali się prywatnie, albo demonstrowali na Rynku w Krakowie. Dlaczego?
Wyjazd do Warszawy to była prawie doba „na nogach". Pobudka o 3-4 nad ranem, wyjazd - ok. 5, powrót - ok. 1 w nocy. Reporter Podhale24 towarzyszył jednej z podhalańskich grup, złożonej z przedstawicieli trzech pokoleń, którzy przez blisko 3 godziny, w kilkusettysięcznym tłumie, maszerowali z placu Na Rozdrożu, Alejami Ujazdowskimi, Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem na plac Zamkowy. Dlaczego?

- Chcę, żeby moje dzieci i wnuki żyły w pięknym, szczęśliwym, spokojnym świecie i Polsce bez zawiści. I ten marsz, te tłumy, te chyba z pół miliona ludzi z całej Polski, spełniło moje oczekiwania. W pięknej, spokojnej atmosferze zawalczyliśmy o przyszłość naszego kraju - mówi Henryk Sawiński ze Spytkowic.

"Pojechałem, bo niepokoi mnie bezczynność polskiego społeczeństwa. Ale ta masa, która była, zaskoczyła mnie. Liczę, że to społeczeństwo się wreszcie obudzi" - to opinia Zdzisława Stępnia z Rabki.

Krótko i z przymrużeniem oka wypowiada się Andrzej Serafin z Nowego Targu: - Kaczyński boi się ludzi, więc pojechaliśmy go przestraszyć.

Zwięźle wypowiadają się też młodzi uczestnicy marszu.

- Jestem młody, działam w Rabce i na Podhalu. Chciałem zamanifestować nasze zaangażowanie, reprezentować region i młodych. Pokazaliśmy jedność w Warszawie, pokażemy ją i u nas - mówi Piotr Wójciak, wiceprzewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta w Rabce.

Krzysztofa Pierchlaka, wiceprzewodniczącego nowotarskich struktur Platformy Obywatelskiej na marsz wygnała chęć pokazania, „że na Podhalu żyją i pracują osoby, które PiS-u nie popierają, które mają dość obecnej sytuacji w kraju", z kolei Bartosz Nagornik, sekretarz powiatowej PO „ma dość łamania konstytucji i niszczenia demokracji w Polsce".

Powrót do domu nowotarskiej grupy przeciągnął się o prawie trzy godziny. Autobus z długiej ul. Bugaj - podzielonej na strefy dla województw, przy której mieściły się przystanki - zamiast o planowanej 16.30 - odjechał ok. 19. Przy tej liczbie pojazdów z całej Polski - z samej tylko Małopolski autokarów było ponad 40 - na wyjazd w zaplanowanym czasie nie było szans. Zamiast złości, wśród oczekujących panowały jednak świetne humory, że to czekanie to wynik przyjazdu do stolicy takich tłumów, jakich się nie spodziewali.

Piotr Dobosz

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 05.06.2023 14:25